Nastolatek przez dłuższy czas nie
mógł wrócić do bazy. Co kilka minut próbował wygenerować
skrzydła i odlecieć. Nie dawał rady, ciągle działo się to samo,
maszynki rozlatywały się, a on spadał z powrotem na ziemię. Około
godziny dwudziestej pierwszej zrezygnowany usiadł na ławce w
niewielkim parku. Słońce już zaszło, było całkowicie ciemno,
jedynie wysokie lampy ciągle świeciły. Mimo później pory wokoło
wciąż kręciło się mnóstwo ludzi. Rex rozglądał się na boki i
obserwował niektórych. Nie wiedział już co robić, dalej próbować
wrócić samotnie, czy może powiadomić opiekuna.
-A co, jeśli Oni nie zauważą nawet,
że mnie nie ma? -mruknął bardzo cicho, spuszczajac wzrok. Był w
tej sytuacji kompletnie bezradny, chciał już nawet dzwonić do Noah
i zapytać, czy mógłby u niego przenocować. Po tym jednak w
myślach usłyszał jakby jego wcześniejsze słowa, że jest zajęty
i ma dużo nauki. Chłopak był zmęczony i śpiący po tym dniu.
Najchętniej położyłby się teraz w swoim łóżku i odpoczął.
* * *
W tym samym czasie w Providence Szósty
krzątał się po prawie całej bazie. Chciał szybko znaleźć Rexa.
Wcześniej domyślał się, że chłopak po prostu gdzieś wyszedł,
ale całkiem niedawno zaczął się już poważnie martwić. Nie było
go nigdzie, w pokoju, w skrzydle szpitalnym, nawet na treningu.
Mężczyzna pytał wiele osób, ale nikt nie widział nastolatka.
Szybko pobiegł do laboratorium, była tam Rebecca. Szósty przestał
już nawet ostatnio odciągać ją o pracy, gdy zorientował się, że
nie przynosi to oczekiwanych rezultatów.
-Rebecca, szukałem go już wszędzie,
nikt nawet nie widział Rexa. -przyznał zdyszany. Biegał wcześniej
po całej bazie, w poszukiwaniu chłopaka.
-Hej, usiądź, odpocznij trochę,
przecież on musi gdzieś tu być, nie rozpłynął się w powietrzu.
-stwierdziła, wskazując mężczyźnie krzesło. -jeśli zaraz się
nie znajdzie, będzie trzeba poszukać go na mieście, może znów
uciekł. Próbowałeś się z nim skontaktować? -zapytała,
spoglądając na niego.
-Tak, z dwadzieścia razy. Nie
odpowiada. Rebecca, zaczynam się martwić. Jeśli stało się coś
poważnego? -był wyraźnie zmartwiony.
-Na pewno wszystko w porządku, pewnie
to nic złego. Niedługo się znajdzie. -przyznała, pocieszając go.
-Stałeś się ostatnio bardzo opiekuńczy w stosunku do niego i
mnie.
-Zależy mi na Was, nie chcę, żeby
coś się stało. -podszedł do niej i chwycił jej dłoń.
-Rozumiem to, ale nic złego się nie
stanie, nie musisz tak się martwić. -delikatnie cmoknęła go w
policzek, po czym wróciła do pracy. -idź się lepiej już połóż,
przynajmniej odpoczniesz.
-Nie chcę. -zaprzeczył, ale zaraz
tego pożałował.
-Idź, już. -spojrzała na niego
stanowczym wzrokiem.
-No okej... -ruszył w kierunku drzwi.
Wyszedł z pomieszczenia i skierował się do własnego pokoju. Nie
chciał w tym momencie spać, nawet mimo tego, że był naprawdę
wykończony.
Rebecca w dalszym ciągu ciężko
pracowała, była lekko zaspana, ale nie odpuszczała sobie. Nie była
już poganiana przez Białego Rycerza, ale nie oznaczało to wcale,
że ma zrobić sobie wolne, chodziło w końcu o bardzo ważną
sprawę. Gdy skończyła pracę w laboratorium, poszła do skrzydła
szpitalnego, sprawdzić stan Caesara, tylko on ciągle był
nieprzytomny. Pozostali albo wrócili do formy i dalej pracowali,
albo niestety skończyli gorzej. Umarli.
Gdy kobieta weszła do pomieszczenia,
nie było już nawet Piątej, która przesiadywała z nim prawie całe
dnie. Cóż się dziwić, jego stan ostatnio się pogorszył, były
dosyć spore szanse, że może nawet umrzeć. Gdy Rebecca go
przebadała, spojrzała jeszcze raz na jego twarz i wyszła z
pomieszczenia. Chciała jak najszybciej się położyć. Gdy mijała
pokój Szóstego, zatrzymała się, słysząc jakieś ciche trzaski.
Zapukała do drzwi, usłyszała w odpowiedzi ciche "proszę",
więc weszła do środka. Tam Szósty grzebał w jednej ze swoich
szafek.
-Co Ty robisz? -zapytała ciekawsko.
-Nie mogę zasnąć, to trochę
sprzątam, a co? -nawet na nią nie spojrzał. Układał coś na
półce.
-Czy... mogłabym spać dzisiaj z Tobą?
-Zmieniła trochę temat. Podeszła bliżej i ukucnęła tuż obok
niego. On odłożył właśnie ostatni przedmiot. Spojrzał na nią.
-Oczywiście, że możesz. Żaden
problem. -pocałował ją w policzek. Kobieta ucieszyła się, i
objęła rękoma jego szyję.
-Dalej martwisz się o Rexa? -spytała,
zdejmując mu ciemne okulary i spoglądając w oczy.
-Trochę, ale już stanowczo mniej.
Próbuję wmawiać sobie, że po raz kolejny wymknął się na jakiś
czas. -zażartował, jednak część jego wypowiedzi była jak
najbardziej poważna. Pocałował namiętnie Rebeccę, po czym oboje
wstali z podłogi. -rozgość się, czuj się jak u siebie. -prawie
niezauważalnie się do niej uśmiechnął. Kobieta rozebrała się
do bielizny. Ubrania ładnie poskładała i odłożyła na szafkę.
Mężczyzna tak samo. Położyli się obok siebie. Szósty okrył ją
kołdrą i objął. Ona czuła się w jego ramionach tak bezpiecznie,
jak jeszcze nigdy w życiu. Była szczęśliwa, gdy ją przytulał.
Czuła się wtedy taka kochana i ważna dla niego.
-Dobranoc. -mruknęła cicho,
uśmiechnęła się i chwilę po tym zasnęła. Szósty jednak leżał
jeszcze przytulając ją przez dłuższy czas, mimo wszystko ciągle
myślał o Rexie. Miał ochotę natychmiast ruszyć w stronę miasta
i przeszukać każdy, chociażby najmniejszy kącik. Coś go jednak
powstrzymywało. Bał się o niego, ale ciągle powstrzymywał się
od poszukiwań, mówiąc, że na pewno niedługo wróci. Coś jednak
nie pasowało, chłopak przecież zawsze wracał przed dwudziestą.
Tym razem spóźniał się już około dwóch i pół godziny.
Po dość długim czasie rozmyślania,
mężczyzna w końcu zasnął.
* * *
W czasie, gdy Pani Doktor i
Szósty spokojnie wypoczywali, różowowłosa kobieta przechadzała
się po korytarzach budynku. Całkiem niedawno wyszła dopiero ze
skrzydła szpitalnego, gdzie leżał Caesar. Trafiła po krótkim
czasie do laboratorium swojego chłopaka. Tam ciągle panował
okropny bałagan. Jak widać, nikt nawet się nie pofatygował, aby w
ogóle tutaj zajrzeć, i to przez kilka tygodni. Na podłodze wciąż
widniały krwawe kałuże oraz mnóstwo porozwalanych i zepsutych
przedmiotów. Rozglądnęła się trochę po pomieszczeniu i zaczęła
po chwili sprzątać. Nie wiedziała, gdzie co powinno być, ale mimo
tego chociaż próbowała.
Dzisiejszy rozdział jest krótszy od poprzednich, ale to głównie przez to, że miałam ciężki tydzień, i mało czasu na pisanie. Postaram się unikać takich sytuacji, ale nic nie obiecuję. Mam już teraz ostatnie terminy do poprawy niektórych ocen, a poza tym pozostają jeszcze obowiązki domowe ! No cóż, to chyba byłoby na tyle, na razie się żegnam. Na razie ! : *
Zapraszam do subskrypcji !
Rozdział fajny. Lubię, kiedy Szósty tak troszczy się o Rexa i Rebeccę... Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńWŁAŹ MI NATYCHMIAST NA GG!!
UsuńWejdź na GG ! ;_;
Usuń"albo niestety skończyli gorzej. Umarli." - bardzo fajny tekst, wcześniej Rebeka bala się Szóstego teraz jest opiekuńczy, podejrzane. Rozdział fajny, ale brakuje akcji,( bardzo lubię ją w notkach).
OdpowiedzUsuńSuper rozdzialik. Podoba mi się, że Szósty tak się o nich martwi. Oby tylko Caesar doszedł do siebie, no i ciekawe jak Rex wróci do bazy. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić. Coraz bardziej podoba mi się Szósty. Martwi się, opiekuje, jest troskliwy-po prostu perfekt! : D Jestem ciekawa co zaplanujesz na następny rozdział, więc powiadom mnie prędko, gdy się pojawi : *
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze świetny i oczywiście podobał mi się.Ach, dizęki tobie uwielbiam szóstego! <3 ; *
Piszpiszpisz <33 !!
Co się stało Szóstemu, że tak bez gadania wykonuje polecenia Holi? Czyżby stał się pantoflem? XD Wszystko na to wskazuje. Yh... Co ta miłość robi z człowieka. Cx A tak w ogóle - co z Tobą? Gdzie notki są, pytam się? >.<" Weź mnie drogie dziecko nie denerwuj tylko bierz dupę w troki i pisajaj mi tu kolejny rozdział czegoś, co czytam. >3
OdpowiedzUsuńNotki pojawiają się na blogu o Lokim. Tutaj już ich nie będzie. Ani tu, ani na blogu o Piątej. Dzisiaj będę kończyła rozdział o Lokim, więc jeśli będziesz zainteresowany, poczytasz....
Usuń