[...] Zbliżyła się do jego prawego
ucha i szepnęła cicho.
-Caesar, tylko ode mnie nie odchodź.
Zależy mi na Tobie, bardzo. -łzy spłynęły po jej policzku, a
następnie wszystkie spadły na podłogę, mieszając się z
ciemnoczerwoną kałużą krwi. Mężczyzna był coraz słabszy, z
każdą sekundą tracił wiele energii. Powoli przestawał już
utrzymywać kontakt z tym światem, słyszał głos różowowłosej,
ale to, co mówiła, docierało do niego bardzo powoli. Nie miał
nawet jak opdpowiedzieć na jej słowa. Nie potrafił wydać z siebie
chociaż najcichszego dźwięku. Czuł, jak dziewczyna mocno przytula
się do niego i gładzi jego policzek. Był niezmiernie szczęśliwy,
że jest przy nim, że usiłuje mu pomóc, jednak bezskutecznie. Z
czasem coraz bardziej wszystko wydawało mu się rozmazane. Chciał
się odezwać, chciał odpowiedzieć, ale nie mógł. Piąta również
z każdą minutą i sekundą traciła na siłach. Oboje byli już
głodni, spragnieni i zmęczeni. Chętnie by teraz spokojnie zasneli,
aby zregenerować siły. Jednak gdy Caesar zamknął by teraz oczy,
nie otworzył by ich już nigdy i zasnął snem wiecznym. Z kolei
Piąta czuwała, aby tego właśnie nie zrobił, próbowała go jakoś
przetrzymać, zagadywać, utrzymać przy przytomności. Po chwili
zaczęła kontynuuować to, co przed chwilą powiedziała. -Ja...
Boże... Caesar, ja Cię... kocham... -przyznała niepewnie, bała
się jego reakcji, nie usłyszała w odpowiedzi nic. Nie mógł
wydusić z siebie ani słowa, podobnie, jak nie był w stanie nawet
drgnąć. Mimo milczenia, w jego umyśle kłębiło się mnóstwo
myśli, zwłaszcza to, co przed chwilą usłyszał. Zrobiło mu się
gorąco, pomimo bardzo niskiej temperatury w pomieszczeniu. Myślał,
że to nie jest możliwe, że tylko mu się przesłyszało. Ale
bardzo chciałby usłyszeć z jej ust takie słowa. Podobała mu się
od samego początku, jednak strach robił swoje. Nie był świadomy
tego, że to się stało, że przyznała to naprawdę. Zanim się
zorientował, poczuł jej wargi na swoich, połączył ich delikatny,
czuły pocałunek. Gdy kobieta się od niego oderwała, powtórzyła:
-Kocham Cię. -tuż po tym patrzyła na
jego jakby nieobecną twarz. -Na pewno ktoś nam pomoże, na pewno.
To niemożliwe, żeby to był już koniec. Zaraz ktoś tu przyjdzie i
nas uwolni, jestem pewna. -rozpłakała się i mocno wtuliła w jego
klatkę piersiową. Nie było szans, żeby w najbliższych chwilach
ktokolwiek przyszedł do tej części bazy.
* * *
W tym samym czasie właśnie
przebudziła się Rebecca. Gdy tylko otworzyła oczy, zauważyła tuż
obok siebie Szóstego, w dalszym ciągu mocno ją przytulał, spał
spokojnie. Jego lewa ręka leżała na brzuchu Holy, a drugą ją
obejmował. Kobieta podniosła się i pogłaskała ukochanego po
policzku.
-Szósty. -szepnęła mu do ucha. On
otworzył delikatnie oczy, jego ciemne okulary leżały obok, na
małym stoliku. Spojrzał na nią. Uśmiechnął się delikatnie.
-Na reszcie się obudziłaś. -podniósł
się lekko i pocałował czule. Ona odwzajemniła ten gest. Czuła
się już stanowczo lepiej. Jedynie piekący ból w miejscu ran
trochę przeszkadzał, ale wiedziała, że wkrótce się to zagoi.
Objęła ramionami jego szyję i się przytuliła.
-Jak się czujesz? -zapytał z wielką
troską i życzliwością w głosie.
-Bardzo dobrze, tylko jeszcze trochę
boli. -uśmiechnęła się do niego delikatnie. Nagle zauważyła, że
Szósty spoważniał. Mężczyzna przypomniał sobie to, co stało
się niedawno. -Szósty? Stało się coś? -zapytała, widząc jego
wyraz twarzy.
-Ja... bo wiesz... -nie mógł
skończyć.
-Wyduś to w końcu z siebie.
-pogłaskała go po policzku i spojrzała w ciemne, brązowe oczy.
-Biały nie żyje. -powiedział w
końcu, spuścił głowę. Rebeccę zamurowało.
-Jak to nie żyje? Przecież... to nie
jest możliwe. - zaczęła głęboko nad tym myśleć. Usiedli na
skraju łóżka obok siebie. -to... skoro tak naprawdę się stało,
to co teraz będzie z Providence?
-Nie mam pojęcia Rebecco, nie mam
pojęcia... -przyznał bezradnie. Pocałował ją w czoło. -na pewno
nie będzie to koniec, jestem na sto procent pewien, że przydzielą
kogoś innego.
-Ale ... ale Biały był... -nie dawała
rady. Schowała twarz w dłoniach.
-Wiem Skarbie, ale przecież nic na to
nie poradzimy. Damy sobie radę, spokojnie.
-Jak mam być spokojna w takiej
sytuacji? -spojrzała na niego.
-Musisz, przecież smutkiem nie
przywrócimy mu życia, dobrze to wiesz. -przyznał to ze smutkiem w
głosie.
-Tak, ale nie wiem, jak to w ogóle
możliwe. -ciągle niedowierzała.
-Można było się domyślić, że coś
podobnego znajdzie tutaj miejsce. Przecież to nie oznacza wcale
końca tej organizacji. -przytulił ją mocno i musnął ustami w
policzek. Kobieta przestała myśleć wtedy nawet o bólu. Nie
chciała się tym przejmować, sądziła, że niedługo rany się
zagoją i będzie po problemie. Jednak nie wiedziała, że to wcale
nie będzie aż takie proste.
Dziś nie mam wiele do powiedzenia, może tylko tyle, że ostatnio mam naprawdę bardzo ważny problem, więc nie wiem, jak będzie z notkami. Postaram się pisać dla osób, które w ogóle jakoś się tym blogiem przejmują, chociaż wątpię, że jest jeszcze ktoś taki. Dedykacja dla Eleny i Sztyletnicy.
Jeśli chcesz być stałym obserwatorem bloga i szybko wiedzieć o najnowszych wpisach, zapraszam do Subskrypcji.
dzięki za dedykacje az mi się ciepło zrobiło e ktoś o mnie myśli " Jednak nie wiedziała, że to wcale nie będzie aż takie proste." - czekam z niecierpliwoscią na następny rozdział
OdpowiedzUsuń"Postaram się pisać dla osób, które w ogóle jakoś się tym blogiem przejmują, chociaż wątpię, że jest jeszcze ktoś taki." - za to masz ode mnie wykurwiście mocnego, mentalnego kopa w dupę. >.<
OdpowiedzUsuńBiedne postacie w Twoim opku - męczysz je. xP Bardzo mi się podoba pierwsza część opowiadania. C: Zdziwiło mnie, że Piąta mu to wyznała... Choć w sumie, to nic nie ryzykowała. =D Czekam na nn. :3
Nie e! Tylko nie w dupę. Zły człowieku, mnie boli dzisiaj WSZYSTKO! >.< D:
UsuńNormalnie sama słodycz. Aż można zemdleć. Idealny Rozdział na Walentynki, ponieważ tyle w tym uczucia, że można się zakochać.
OdpowiedzUsuńBól bohaterów został przykryty przez miłość bohaterów, ich cierpienie jest prawie nie wyczuwalne.
Dosyć trudno jest mi się przyzwyczaić do uczuciowej Piątej i zauroczonego Cezara, ale ja zawsze mam problem z zaakceptowaniem zmian.
Ojej, jestem mile zaskoczona dedykacją i bardzo Ci za nią dziękuję : *. Rozdział naprawdę dobry, najbardziej podobała mi się rozmowa Szóstego i Rebecci, ale, rzecz jasna, całość jest po prostu świetna. To, w jaki sposób opisujesz uczucia i emocje bohaterów jest zadziwiające i mnie fascynuje :) Uwielbiam Twojego bloga, ale sama przyznam, że mam teraz coraz mniej czasu na czytanie i komentowanie. Kto wie czy i swojego bloga nie będę musiała zawiesić : ( No cóż, wracając jeszcze do notki, podziwiam odwagę Piątej, jestem pewna, że słowa, które powiedziała do Ceasar'a jakoś uśmierzyły jego cierpienie. Mimo iż nie bardzo kojarzyłam, o co tu chodzi, to coraz bardziej już zacznam rozumieć i naprawdę podoba mi się. Więc..oczywiście czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością:) Kocham Cię <333333; ****
OdpowiedzUsuń