Gdy wszedłem do środka, zobaczyłem
że Rebeca sprząta po zamieszaniu z królikami, całe laboratorium
było zdemolowane. Interesowało mnie trochę to, dlaczego te małe,
różowe potworki przyszły akurat tu, nie niszcząc wcześniej nic
innego. Po chwili podszedłem do Holy.
-Pomóc ci?
-Tak, jeśli chcesz... przydałaby mi
się pomoc.
Wspólnie ogarnęliśmy laboratorium w
ciągu jakiś dwóch godzin, fakt... nie za szybko, ale szkód było
naprawdę dużo. Po wszystkim Rebeca podeszła do głównego
komputera, i zajęła się pracą.
-Masz jeszcze siłę żeby pracować?
-Tak, a co mam innego robić?
-Nie wiem... może odpocznij, idź
lepiej spać.
-Nie jestem zmęczona, lubię pracować,
Podszedłem do niej bliżej. Zmieniłem
trochę temat.
-Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne, mów.
-To... co wtedy powiedziałaś... że
zależy ci na mnie, i w ogóle, to prawda?
Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi,
Rebeca była wpatrzona w ekran komputera.
-Ejj...
-Nie muszę ci na to odpowiadać.-mówiła
już trochę poddenerwowana.
-Po co się od razu denerwujesz,
spokojnie... przecież ja tylko zapytałem.
-Tak wiem.
-Więc odpowiesz?
Rebeca westchnęła cicho, odwróciła
się w moją stronę. Patrzyłem prosto w jej szmaragdowe, błyszczące
oczy. Nagle poczułem na swoim policzku jej dłoń. Pocałowała
mnie. Zaskoczyło mnie to bardzo, po chwili jednak zamknąłem oczy,
i odwzajemniłem pocałunek. Po krótkim czasie Rebeca oderwała się
ode mnie, i bez słowa wróciła do pracy. Chciałem coś powiedzieć,
ale kompletnie mnie zatkało, więc wyszedłem z laboratorium i
poszedłem do siebie. myślałem oczywiście o Holy. Leżałem na
łóżku, i w końcu spokojnie zasnąłem.
Rano ktoś zaczął mnie szturchać,
schowałem się pod kołdrą. Usłyszałem dobrze mi znany głos
Rexa.
-Szósty wstawaj... jest już druga po
południu.
-No i co, jestem zmęczony, daj mi
spać.
-Wstawaj, Biały się wściekł, że
nie byłeś rano na treningu.
-To nie jego sprawa, czy idę na
trening, czy nie. I daj mi spokój.
-Powiedział jeszcze że masz przyjść
do laboratorium, i to zaraz.
-Jak się wyśpię, to przyjdę.
-Szósty, już! Rozumiesz część
zdania „i to zaraz” ?!
-No dobra... zaraz przyjdę.
Rex wyszedł, a ja z powrotem się
położyłem. Minęło zaledwie parę minut, nie zdążyłem nawet z
powrotem zasnąć, bo znów usłyszałem nad sobą ten sam głos.
-Jak widać nie rozumiesz. Marsz do
laboratorium!!
Natychmiast się poderwałem. Nie
sądziłem że dzieciak będzie mi rozkazywał. Przebrałem się
szybko, i wyszedłem z pokoju,byłem jeszcze zaspany. Rex cały czas
szedł za mną. Gdy dotarłem na miejsce od razu zobaczyłem Białego
na ekranie, przed nim stała Rebeca, też widocznie była nieźle
zdenerwowana. Podszedłem do komputera.
-O co chodzi? -zaspanym głosem.
-Co ty sobie w ogóle wyobrażasz, nie
przychodzisz na trening... śpisz do południa...
-Trenowałem w nocy.
-Nie dyskutuj Szósty... nie toleruję
tutaj takiego zachowania.
-Dlaczego się tak denerwujesz,
opuściłem jeden jedyny trening, a ty już mi robisz jakąś wielką
aferę. Po co to wszystko?
-Dobrze wiesz... od jakiegoś czasu
jesteś jakiś inny, bardzo się zmieniłeś Szósty.
-Wcale się nie zmieniłem.
-Ja już skończyłem temat, chyba
wiesz co cię czeka, gdy dalej będziesz się tak zachowywał?
-Kolejne kazanie?
Nie otrzymałem odpowiedzi, bo Biały
się rozłączył. Odwróciłem się, i zobaczył przed sobą Rebecę,
i Rexa, nie mięli zbyt dobrych humorów.
-A wam co się stało? Czy ja wam coś
zrobiłem?
Oni nawet się do mnie nie odezwali,
tylko wrócili do swoich zajęć. Miałem dość, poszedłem przejść
się po bazie, nie chciało mi się tutaj z nimi teraz siedzieć. Nie
rozumiałem tego, Rebeca najpierw się na mnie drze, mówi że mnie
kocha, później dodatkowo całuje, a następnie obraża się z
jakiegoś niewyjaśnionego powodu. Ona zawsze była dla mnie wielką
zagadką.
Spacerowałem tak jakieś pół
godziny, w końcu mi się znudziło, i postanowiłem potrenować,
myślałem, że jeśli Białemu przeszkadza to, że opuściłem rano
trening, może trochę się uspokoi, gdy nadrobię to teraz. Szybko
poszedłem do sali treningowej. Znów było to samo, omijanie i
pozbywanie się przeszkód. Zaczęło mnie to już nudzić. Po
treningu zamknąłem się w pokoju, i siedziałem tam do wieczora. W
końcu usłyszałem pukanie do drzwi, podszedłem do nich i
otworzyłem. Zobaczyłem Rexa.
-O co chodzi? -obojętnie.
-O Rebecę.
-A co, znów ma do mnie jakieś
pretensje i tym razem wysłała ciebie?
-Nie... nic o tobie nie mówiła. Sam
przyszedłem.
-No to mów o co chodzi, bo zaraz się
tu zanudzę.
-No... tak chciałem porozmawiać. Ona
jest na ciebie nieźle wściekła.
-Niby za co? Co ja jej takiego
zrobiłem? -parsknąłem.
-Właśnie o to chodzi, że nic nie
zrobiłeś... a ona tak po prostu się na ciebie obraziła.
-Taa... masz mi może do powiedzenia
coś, czego nie wiem?
Rex zamilkł, i po chwili powoli
odszedł. Zamknąłem drzwi, spojrzałem na zegarek. Była dopiero
dziewiętnasta, a ja dalej nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Z
nudów zacząłem robić porządki w szafce. Zainteresowała mnie
jedna rzecz leżąca na dnie jednej szuflady. Był to złoty
łańcuszek z serduszkiem i napisem „zawsze będę przy tobie". Nie wiedziałem skąd to się wzięło w mojej szafce, w zasadzie pamiętałem bardzo mało ze swojej przeszłości. Kawałek dzieciństwa... później życie zabójcy, a następnie Providence. Nic więcej. Wpatrywałem się długo w drobną błyskotkę, w końcu oderwałem wzrok. Naszyjnik położyłem na szafce nocnej przy łóżku. Spojrzałem znów na zegarek, była godzina dwudziesta druga. Położyłem się spać, ale długo nie mogłem zasnąć. Zacząłem wpatrywać się w sufit.
No siema ludkowie,myślę, że notka nie najgorsza, ale jeśli jednak jest aż tak straszna, jak ja myślę, napiszcie to, i nie krępujcie się :P Chcę podziękować jednej mojej wariatce, a mianowicie Izie, za to... że dzięki niej wpadłam na pewien pomysł, którego początek pojawił się już w tym rozdziale. Nie będę już dłużej nawijała bo się zanudzicie na śmierć. Więc pozdro dla wszystkich. Oh! Zapomniałam o najważniejszej części, o dedykacjach XD Nie bójcie się... nie zapomniałam o was. (zwraca się do tych, którzy ostatnio jej pomagali.. i w ogóle ) Rzecz jasna Iza, której już dziękowałam. Kimiko, dzięki której też mam pomysł, i za to że mi pomogła z tymi cholernymi nowymi odcinkami XD. Stell wie za co. Kogoś pominęłam? Ahh tak... jak że mogłam zapomnieć o Patrycji ? :P Dobra laski, trzymajcie się tam, i dawajcie jakieś znaki życia, póki mam jeszcze nikłą nadzieję że zyjecie :P xdd.
Niepotrzebnie aż tak przedłużyłam, wybaczcie, i mam nadzieję, że jeszcze nie uciekliście z przed monitorów XD Więc żegnam, pozdro ;** ;P ;D.
Dobra, wchłonęło kropki dwie, ale o tym już wiesz. W sumie twoje notki charakteryzują się tym, że czasem są kosmicznie długie zdania, ale poprawiasz się. Naprawdę. Widzę, że idzie ci coraz lepiej w pisaniu. ;)
OdpowiedzUsuńSzósty i Holiday jakoś tak strasznie szybko się zeszli. Dopiero drugi rozdział, a oni się już całują. o.O Chociaż to było takie trochę też zaskoczenie. xD
Notka ogólnie bardzo fajna, ale mógłby Szósty po drodze jakiegoś potwora zaciachać albo coś. xD I jestem ciekawa, dlaczego Holi się tak obraziła nagle...x.x To podejrzane!
Trzymaj się. :3
Dobra... Bez komentarza... PRZYZNAJ SIĘ NA JAKI POMYSŁ WPADŁAŚ PRZE ZE MNIE?! Nawet wiem o jaki chyba chodzi, ale tutaj pisać nie będę... Notka dosyć ciekawa, bo Holi jak zwykle fochnęła się za nic... A to oznacza: JEST PRZED OKRESEM! Szósty, trzymaj się od niej z daleka...
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;D
Pocałowała go i nic? No ej, jak tak w ogóle mozna? O_o
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie motyw z bransoletką, może nagle pojawi się jakaś wielka miłość Szóstego i będą się bić z Rebecką? :D
W ogóle krótki ten rozdział, no ej!:D
Ten moment z pocałunkiem - genialny! Notka za-je-bis-ta!!! Holi pewnie wkurwiona, bo go pocałowała i wyznała, co czuje, a on... nic. Nie dziwie się jej, choć powinna wiedzieć, że Szósty nie należy do osób, które się uzewnętrzniają i mówią o swych uczuciach.
OdpowiedzUsuńNo to teraz już chyba go przekonała że to prawda. Pocałunek - genialny pomysł. A według mnie Szósty powinien jakoś zareagować. Nic dziwnego, że Holy się na niego obraziła. Też bym tak zrobiła. Ona go całuje, a on nic. Ona wyznaje mu miłość a ten stoi jak ostatni dureń. Nie chcę go obrazić oczywiście. Super rozdzialik!
OdpowiedzUsuń