Informacje i regulamin bloga:

REGULAMIN!!!

1. Nie akceptuję wulgaryzmów w komentarzach, jeśli ktoś chciałby coś mi powiedzieć, podany jest numer Gadu-Gadu, oraz Gmail.

2. To samo sądzę o reklamowaniu się w komentarzach, poprzez wstawianie linków do swoich blogów lub innych stron (typu fora, serwisy, różnego rodzaju swoje konta [DeviantArt, YouTube] itp. ). Możesz robić to jedynie w wiadomościach prywatnych.

3. Jeśli już masz zamiar dodać komentarz, pisz na temat. Nie będę tolerowała tekstów, które mówią, że blog jest nudny i nie ma sensu go czytać. W takich sprawach dyskutować będę jedynie w wiadomościach prywatnych, ale na blogu ma panować spokój. Nie chcesz czytać, nie czytaj, proste, prawda?

4. Blog jest po to, aby czytać i ewentualnie komentować, a nie rządzić na nim, od tego jest autorka. Jeśli treść się nie podoba, wyłącz. Na pewno nie będzie akceptowane wymuszanie przygód, jakie bohaterowie tu przeżywają, jak i tego, kto będzie głównym bohaterem historii! O tym, ile razy ktoś będzie występował, i czy w ogóle będzie, decyduję ja!

Uwaga! Użytkownicy nie stosujący się do regulaminu będą od razu blokowani! Nie będę dawała ostrzeżeń, nie mam zamiaru bawić się z Wami w teksty " zapomniałam/em o tym" !

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 5

Przytuliłem mocno Holi, pogłaskałem ją po policzku i delikatnie pocałowałem. Z nią czułem się cudownie... jak by znikały wszystkie problemy. Byłem taki szczęśliwy gdy była przy mnie.
-Rebecca?
-Tak?
-Ostatnio zachowywałaś się tak... dziwnie.
-Dziwnie?
-No... miałaś takie zmienne humorki.
Rebecca się uśmiechnęła.
-No wiesz... kobiece sprawy.
-Jasne, rozumiem.
Nagle zakręciło mi się w głowie.
-Szósty?
Nie zdążyłem nic odpowiedzieć, upadłem na ziemię i straciłem przytomność.
* * *
Obudziłem się w skrzydle szpitalnym, strasznie bolała mnie głowa. Wszystko było rozmazane. Podniosłem się, i zobaczyłem obok siebie Holi.
-Wszystko dobrze Szósty?
-Tak... mniej więcej.
-Leż spokojnie... musisz odpoczywać.
-Ale...
-Żadnych „ale”. Nie marudź, tylko kładź się z powrotem. Ja muszę iść do pracy, trzymaj się.
Już chciałem coś powiedzieć, ale jednak się powstrzymałem. Położyłem się z powrotem, i zobaczyłem jak Holi wychodzi. Tuż po tym natychmiast wstałem, podszedłem do wyjścia. Gdy Rebecca zniknęła za rogiem, wymknąłem się ze skrzydła szpitalnego i poszedłem na trening. Gdybym go opuścił, Biały miał by do mnie pretensje... A nie chciałem powiedzieć, że to Holi zabroniła mi wstawać. Po treningu skierowałem się z powrotem do skrzydła szpitalnego. Na korytarzu zobaczyłem Rebeccę, chciałem się wycofać.
-Szósty!
Stanąłem w miejscu, wiedziałem dobrze że będę miał teraz kłopoty. Niepewnie odwróciłem się do niej. Jej mina wskazywała na to, że nie jest zbyt zadowolona.
-Kazałam ci leżeć, a ty po prostu mnie zignorowałeś i poszedłeś sobie na ten idiotyczny trening!
-Musiałem iść...
-Przestań... nie tłumacz się. A gdyby coś ci się stało?! Co ja bym zrobiła gdybyś został ciężko ranny, albo... albo gdybyś nawet umarł?! Jesteś jeszcze słaby.
-Rebecca, ja...
-Nie, nic nie mów... mam już dość.
Holi poszła gdzieś przed siebie. Czułem się chamsko. Ona mi zaufała zostawiając mnie tam samego, a ja oczywiście nie posłuchałem jej i zrobiłem to co mi się podobało. Chciałem pobiec za nią, ale się powstrzymałem. Chwilę stałem jeszcze w tym samym miejscu, ale po chwili jednak poszedłem gdzieś się przejść. Wlokłem się powoli po wąskich, długich korytarzach. Czułem smutek i jednocześnie złość. Myśli mi się mieszały. Byłem wściekły na samego siebie. Wiedziałem że zawiodłem Rebeccę, ona nie lubiła, gdy ignorowało się jej zdanie. Może to dla niektórych dziwne, ale tak jest. Ogółem zawsze była lekko nerwowa, lubiła wszystkimi rządzić, i wprost nienawidziła gdy ktoś mówił jej „nie”. Ciągle mało ją znam. Zastanawiało mnie to, dlaczego tak szybko się denerwuje... może sprawy sercowe? Nie byłem nawet pewny, czy chcę to wiedzieć. Poszedłem po dłuższym czasie do swojego pokoju. Przypomniałem sobie dopiero tę postać... tą dziwną zjawę. Przy drzwiach do pokoju zawahałem się, ale wszedłem powoli do środka. Od razu nerwowo rozglądnąłem się na wszystkie strony. Usiadłem na łóżko. Gdy byłem z Rebeccą, wszystko było inaczej... czułem się o wiele lepiej. A teraz ta niepewność i strach wróciły. To było okropne, ale musiałem jakoś sobie z tym radzić. Najchętniej uciekł bym teraz od wszystkich problemów. Po prostu zniknął raz na zawsze.
Była dopiero osiemnasta trzydzieści. Leżałem na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Przez ostatnie wydarzenia reagowałem bardzo nerwowo na każdy najcichszy dźwięk. Usłyszałem nagle głośny pisk. Wybiegłem natychmiast z pokoju. Nic się tu nie działo. Pomyślałem, że mi się przesłyszało, ale nagle znów usłyszałem to samo. Dobiegało prawdopodobnie z laboratorium, wystraszyłem się trochę. Myślałem że może coś stało się Rebecce. W laboratorium było ciemno i pusto. Chciałem już wracać do pokoju, gdy włączyło się jasne, oślepiające światło. Obleciał mnie strach, ale mimo to nie ruszyłem się z miejsca ani na krok, chociaż w głębi duszy chciałem uciekać jak najszybciej. Zauważyłem, że w kącie siedzi skulona Rebecca. Podbiegłem tam i ukucnąłem przy niej. Dziwiło mnie też to, że nikt inny nie zareagował na krzyk.
-Holi? Wszystko dobrze? Co ci się stało?
-N … nie wiem co to było. Miałam już iść do pokoju, ale coś mnie zatrzymało... nie pozwoliło mi wyjść. -Jąkała się bardzo.
Dostrzegłem ciętą ranę na jej lewym ramieniu. Jak by od pazurów.
-A to?
Rebecca spojrzała na swoje ramię.
-Nie wiem... pamiętam że upadłam na ziemię, poczułam okropny ból. Później już nic... siedziałam tu i wszystko znów było normalnie.
Było jasne czyja to sprawka, byłem wściekły już nie na siebie... ale na tą postać, w tamtej chwili chętnie dopadłbym ją, i zlikwidował raz na zawsze.
Wziąłem bandaże, i opatrzyłem wszystkie rany Holi. Nie mogła w ogóle wstać z podłogi, więc wziąłem ją na ręce i wyszedłem z laboratorium. Zaniosłem Rebeccę do jej pokoju, tam położyłem ją na łóżku.
-Prześpij się, to dobrze ci zrobi.
-Mhm.
Ruszyłem powolnym krokiem w kierunku drzwi, kiedy usłyszałem jej cichy, słaby głos.
-Szósty...
-Tak? -Odwróciłem się w jej stronę.
-Zostań ze mną, proszę...
-Ale...
-Proszę cię, połóż się obok mnie... nie zostawiaj mnie samej.
Widziałem w jej oczach, że bardzo się bała... ta zjawa nieźle ją nastraszyła.
-No... no dobrze.
Ujrzałem na jej twarzy słaby, prawie niezauważalny uśmiech. Dłonią wskazała miejsce obok siebie. Położyłem się tam, i mocno ją przytuliłem. Ona zamknęła oczy i po bardzo krótkim czasie zasnęła. Pocałowałem ją w czoło. Długo nie mogłem zasnąć, wpatrywałem się przed siebie w ścianę. Po jakimś czasie zamknąłem oczy i usiłowałem w końcu zasnąć. Nagle poczułem jak ktoś zaciska dłoń na moim ramieniu. Spodziewałem się tego ducha, ale okazało się, że była to Rebecca. Byłem zdezorientowany, nie wiedziałem o co chodzi. Gdy na nią spojrzałem, zauważyłem że mocno się trzęsie, miała otwarte oczy, ale mimo to wyglądała na nieprzytomną. Potrząsnąłem nią lekko, jednak to nie pomogło. Po kilku sekundach zaczęły pojawiać się znikąd na jej ciele głębokie, cięte rany. Prawie całe łóżko było już we krwi, martwiło mnie to, że Holi może wykrwawić się na śmierć. Byłem bezradny i przerażony.
-O co tu kurwa chodzi?!-Krzyknąłem na cały głos.
Rebecca z bólu zaczęła cicho pojękiwać. Próbowałem ją obudzić, ale nie dawałem sobie rady. Zobaczyłem nad nią nagle szarą mgiełkę, która zaczęła po chwili latać po całym pokoju. Zatrzymała się po jakimś czasie na środku pomieszczenie. Z mgiełki ukształtowała się postać tej kobiety. Niechętnie puściłem Rebeccę i podbiegłem bliżej ducha.
-Co ty wyprawiasz?! Zabijesz ją idiotko!
-Właśnie o to mi chodzi... Szybko zauważyłam że ci na niej zależy...
-I co w związku z tym?
-Chcę po prostu żebyś cierpiał, a ten sposób jest najlepszy... krzywdzić osobę na której ci zależy.-Mówiła spokojnie, z lekkim, wrednym uśmiechem na twarzy.
-Masz natychmiast przestać! Zrobię wszystko co chcesz, ale przestań się nad nią znęcać!
-Przykro mi... jest już za późno. Nie chcę żebyś coś dla mnie robił... chcę Cię jedynie pomęczyć, żebyś czuł się tak samo jak ja kiedyś.
-O co Ci chodzi?
-Ja już wszystko wiem... Wiem że to Ty mnie zabiłeś! Miałeś mnie dosyć więc po prostu mnie zamordowałeś... nie mogłeś normalnie powiedzieć że nie chcesz mnie widzieć, tylko od razu odbierać mi życie?! -Jej ton ze spokojnego zamienił się na groźny. Nie dawałem tego po sobie poznać, ale niewyobrażalnie się bałem.
-Ja nikogo nie zabiłem!
-Jesteś pewien? Zaczęło się od małego morderstwa... a później zacząłeś robić to dla pieniędzy, i stałeś się płatnym zabójcą oraz szóstym najniebezpieczniejszym człowiekiem na świecie.
-Może... ale nie przypominam sobie żebym zabijał kogoś ze szkoły.
-Możesz nie pamiętać... ale ja wiem. Jestem pewna w stu procentach.
Dłonią dotknęła wisiorka na swojej szyi.
-A właśnie... skąd masz ten wisiorek?
-Skąd? Ty mi go dałeś... dawno temu.
-Jak to?
-Ty nic nie pamiętasz... przez tych idiotów straciłeś pamięć... tyle wspomnień. Kochałeś mnie... znaczy... takie sprawiałeś wrażenie. Miałeś wtedy siedemnaście lat.
-Jakoś nie przypominam sobie, żebyś była kiedykolwiek moją dziewczyną.
-Mówiłam już, usunęli Ci pamięć... gdyby nie Pierwszy, pamiętałbyś to wszystko.
-I co? Teraz chcesz się na mnie zemścić?
-Tak... chcę żebyś męczył się, i cierpiał tak samo jak ja. Niedługo spodziewaj się mnie z powrotem.
Po tych słowach zjawa zniknęła. Odwróciłem się. Zobaczyłem że Rebecca śpi już spokojnie. Ale te wszystkie rany nie zniknęły. Krew wypływała z jej ciała sporymi strumieniami, a ja nic nie potrafiłem zrobić. Opatrzyłem Rebeccę. Pogłaskałem ją po głowie, pocałowałem w policzek, i położyłem się z powrotem obok niej mocno ją przytulając.
-Wszystko będzie dobrze... nie pozwolę żeby stało ci się coś poważnego.-Szepnąłem i zamknąłem oczy. Udało mi się dosyć szybko zasnąć.

A teraz przyszedł czas na moją wzruszającą mowę końcową... Nie wiem kiedy pojawi się kolejna notka, bo jak już większość z was wie, wyjeżdżam jutro lub w czwartek na drugi koniec Polski, a nie jestem pewna kiedy wrócę. Notka miała pojawić się dopiero jutro, jednak bardzo szybko ją skończyłam i stwierdziłam, że po co czekać do jutra? Chciała bym opublikować kolejną notkę jeszcze w tym roku, ale nie wiem czy to się uda. Nie będę już przedłużać, myślę że wam się podobała, i nie była najgorsza … trzymajcie się, pa.

6 komentarzy:

  1. Świetny wpis!
    Niesamowite, ciekawe czy ta zjawa jeszcze namiesza:)

    Czekam na następną notkę!

    OdpowiedzUsuń
  2. circe.salazar.

    Notka bombowa. Tylko żeby Rebecca nie zginęła... Martwię się o nią. Może by tak trochę więcej Rexa, np. Szósty mógłby rozmawiać o tym z samym sobą i Rex mu pomoże chronić Rebecce, bo go podsłuchał. A nieważne. Pewnie masz lepsze pomysły. Notka boska. Czekam na nexta. Ale zabić własną dziewczynę... wow... Ciągle mnie czymś zaskakujesz XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rexa może i dodam odrobinkę więcej, ale to już serio minimalnie. A dlaczego? Ponieważ to nie jest blog o nim, tylko o Szóstym i Rebecce... a zwłaszcza o Szóstym. Dziękuję i tak za komentarz :).

      Usuń
  3. Genialny rozdzialik!!! Na serio. czekam z niecierpliwością na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. nadal trovhe jak horror ale kocham jak bohaterowie obrywaja... ciesze sie ze holi tak oberwala i intrygujd mnie ta postac...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, notka świetna, bardzo mi się podoba. ^ ^ Tylko ten nowy wygląd mi się nie podoba. :/ No ale, treść bloga rekompensuje jego wygląd.

    OdpowiedzUsuń