Informacje i regulamin bloga:

REGULAMIN!!!

1. Nie akceptuję wulgaryzmów w komentarzach, jeśli ktoś chciałby coś mi powiedzieć, podany jest numer Gadu-Gadu, oraz Gmail.

2. To samo sądzę o reklamowaniu się w komentarzach, poprzez wstawianie linków do swoich blogów lub innych stron (typu fora, serwisy, różnego rodzaju swoje konta [DeviantArt, YouTube] itp. ). Możesz robić to jedynie w wiadomościach prywatnych.

3. Jeśli już masz zamiar dodać komentarz, pisz na temat. Nie będę tolerowała tekstów, które mówią, że blog jest nudny i nie ma sensu go czytać. W takich sprawach dyskutować będę jedynie w wiadomościach prywatnych, ale na blogu ma panować spokój. Nie chcesz czytać, nie czytaj, proste, prawda?

4. Blog jest po to, aby czytać i ewentualnie komentować, a nie rządzić na nim, od tego jest autorka. Jeśli treść się nie podoba, wyłącz. Na pewno nie będzie akceptowane wymuszanie przygód, jakie bohaterowie tu przeżywają, jak i tego, kto będzie głównym bohaterem historii! O tym, ile razy ktoś będzie występował, i czy w ogóle będzie, decyduję ja!

Uwaga! Użytkownicy nie stosujący się do regulaminu będą od razu blokowani! Nie będę dawała ostrzeżeń, nie mam zamiaru bawić się z Wami w teksty " zapomniałam/em o tym" !

sobota, 3 listopada 2012

Prolog

W mieście było spokojnie, żadnych ataków, co wcale nikogo nie martwiło, w Providence mieli czas na inne rzeczy, niektórzy mogli odpocząć, a inni i tak ciężko pracowali. Rebecca od wczesnego ranka siedziała w laboratorium i wykonywała jak codziennie swoją robotę. Nie każdy miał tak źle, nie było od pewnego czasu ani jednego alarmu, Szósty jeszcze spał, w zasadzie nie miał nic do pracy, więc mógł odpocząć dłużej. W końcu obudził się, od razu wstał z łóżka, przebrał się, i wyszedł z pokoju, skierował się natychmiast do laboratorium, zobaczył Rebeccę kręcącą się tam i z powrotem, miała naprawdę dużo pracy. Szósty podszedł do niej.
-O, no proszę, w końcu wstał najpracowitszy człowiek świata. -mruknęła cicho pod nosem.
-Taak... też się cieszę, że cię widzę. -odpowiedział ironicznie.
-Jeżeli przyszedłeś tu tylko po to, aby mi przeszkadzać, to daruj sobie, mam dużo pracy. A jeśli chcesz się naprawdę do czegoś przydać, lepiej idź po Rexa, od dziesięciu minut na niego czekam, spóźnił się już na badania. -Rebecca nie dała mu w ogóle dojść do słowa.
-Ale... -spróbował się odezwać.
-Idź, jeśli nie ma go w pokoju to pewnie trenuje... no już. -pogoniła go ruchem dłoni.
Więcej się nie odezwał, tylko wyszedł z laboratorium, skierował się do pokoju Rexa, po drodze mijał jednak salę treningową, usłyszał tam jego głos, wszedł do środka, oparł się o ścianę i na razie tylko obserwował. Rexowi szło nieźle, ale nie można powiedzieć, że doskonale. Gdy skończył, podszedł do Szóstego, ten odezwał się pierwszy:
-Rebecca kazała mi cię znaleźć, spóźniłeś się na badania, leć teraz szybko do laboratorium. -przedstawił szybko to, co miał przekazać. Rex cicho westchnął.
-Nienawidzę tych wszystkich badań, kiedy w końcu ona mi odpuści? -zapytał, patrząc na opiekuna.
-O to nie pytaj mnie, tylko ją. -mężczyzna kiwnął lekko głową w stronę korytarza, prowadzącego do laboratorium Dr. Holiday.
Rex zrezygnowany wyszedł z sali, i tam poszedł. Szósty chwilę jeszcze postał, postanowił po chwili, że sam potrenuje, nie zaszkodzi mu to. Szło mu bardzo dobrze, szybkimi ruchami omijał przeszkody, i czasami przecinał je ostrymi mieczami, jeśli była taka konieczność. Gdy skończył był trochę poobijany, nawet jemu nie wychodzi to doskonale. Miał kilka siniaków, i nieźle oberwał w głowę. Poszedł do laboratorium, Rexa już tam nie było, Holi skończyła badania nad nim, nie trwały one długo. Szósty szedł z lekko spuszczoną głową, nie chciał aby, Rebeka zauważyła ranę na głowie, od razu zaczęłaby się czepiać.
-Hej Szósty, jak trening? -zapytała z lekkim uśmiechem.
-Dobrze. -ze spuszczoną głową oparł się o jedną ze ścian.
-Podnieś głowę, wiem że oberwałeś. -stwierdziła z cichym westchnięciem.
-Wcale nie, przewidziało ci się. -próbował się wymigać.
-Szósty... masz pojęcie, że widziałam przez kamery każdy Twój krok na treningu? -tymi słowami wygrała tę drobną sprzeczkę.
On westchnął i podniósł głowę, Rebecca zobaczyła, że miał z boku rozciętą skórę a z niewielkiej rany spływał wąski strumyczek krwi.
Holiday zaczęła opatrywać mu ranę, nie była z tego powodu zbyt zadowolona.
-Czemu ty na siebie nie uważasz?! -krzyknęła po krótkiej chwili.
-Przestań, to tylko jedna rana, nie panikuj.-usiłował ją uspokoić.
-Nie chodzi o jedną ranę, ty nigdy nie potrafisz o siebie zadbać, zawsze coś Ci się stanie! -ciągle się czepiała.
-Możesz się tak nie wydzierać? A poza tym, to co Ci tak na tym zależy? -zapytał ciekawsko z lekkim, prawie niezauważalnym uśmiechem.
Rebecca skończyła akurat opatrywać jego ranę, po tych słowach natychmiast zamilkła i podeszła z powrotem do głównego komputera.
-Może odpowiesz? -Szósty wstał i podszedł do niej. Oczekiwał natychmiastowej odpowiedzi. Wyraz twarzy Rebecci nie wyglądał na zbyt radosny, i chętny do tej rozmowy.
-Odpowiesz, czy nie? -mężczyzna nie odpuszczał.
-Nie muszę Ci na nic opowiadać. -uparła się.
-Teraz zaczniesz kłócić się jak mała dziewczynka? -zapytał patrząc na krzątającą się po laboratorium Rebeccę, szedł krok w krok za nią. Nie wiedział, że jednak trochę teraz przesadził. Rebecca wyszła bez słowa z laboratorium, On poszedł oczywiście za nią, nie miał zamiaru się poddać. Holi szła przed siebie, a on tuż za nią, po chwili złapał ją za ramie.
-Puść mnie! -krzyknęła zdenerwowana.
-Rebecco, najpierw odpowiedz. Nie miał zamiaru w najbliższym czasie jej odpuścić.
-A co ci tak zależy na tej odpowiedzi?! -zapytała, odwracając się w jego stronę.
-A co ci tak zależy na mnie?! -odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Idioto, czy ty jesteś ślepy?! Zależy mi na tobie, bo cię kocham!! -krzyknęła bardzo głośno, co wzbudziło zaciekawienie niektórych agentów przechodzących obok. Szósty nagle zamilkł, zamurowało go... nie wierzył, że Ona to powiedziała. Rebecca miała już łzy w oczach, więcej się nie odezwała, szybkim krokiem poszła gdzieś przed siebie, już nawet nie zwracając uwagi na mężczyznę ciągle stojącego w tym samym miejscu.


Tak, tu znowu wariatka Insanis, a to jest nowy, tak samo głupi blog. Chociaż nie uważam tego o to prologu za najlepszego na świecie, ale myślę też, że nie jest najgorszy. Ogółem jest to blog podobny do tego którego prowadzę razem z Izą, tylko że tu będę pisała sama. No, chyba nic więcej już do powiedzenia nie mam. Jedynie chyba to, że dziękuję samej Izie, Stelli, i Meii. Oczywiście dedykacje dla nich, naprawdę mi pomogły, i wiem że to nie był ten ostatni raz, kiedy mogę liczyć na ich pomoc, więc trzymajcie się, bye ;)

5 komentarzy:

  1. Zacznę od błędów, które mi się pierwsze rzuciły w oczy:
    1. Wciąż stawiasz przecinki przed "i", kiedy pojawiają się pierwszy raz w zdaniu!
    2. Providence pisz z dużej litery.
    Dobra, koniec. Notka jest super. Trochę krótka, ale to w końcu prolog. :) Myślałam, że jakiś czas poczekasz z takimi wyznaniami. Myślałam, że Holiday powie mu to w...cóż...piątej notce. Ale prolog? Dobra, nie czepiam się, bo widzę, że do czegoś dążysz. Oby tak dalej! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to że jest przed okresem...
    A tak na poważnie:
    Prolog lepszy od mojego. Bardziej... rozbudowany.
    Jeśli o mnie chodzi, ja bym ciągnęła w nieskończoność tą miłość i tą "niepewność" ale wiem, że ty nie należysz do cierpliwych osób.
    Mam nadzieje, że jakoś wszystko się ułoży i będzie więcej mojego Rexa w Twoim opku.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już nawet wiem o jakiego Rexa ci chodzi xD

      Usuń
  3. Całkiem nieżle ;) Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń