Przez całą noc nawet nie zmrużyłem
oka, co jakiś czas spoglądałem na wisiorek leżący na szafce
obok. Wcześnie rano usłyszałem jak ktoś puka do drzwi, wiedziałem
że zaraz się o coś uczepi. Niechętnie wstałem, zacząłem się
ubierać, ignorując pukanie. W końcu podszedłem leniwie do drzwi,
i otworzyłem.
-Czego? -zapytałem ponuro, widząc
przed drzwiami Rebeccę.
-Może by tak troszkę grzeczniej? Za
jakieś pięć minut masz trening, i Biały kazał ci o tym
przypomnieć.
-Po co?
-Żebyś znów się nie spóźnił.
-Wiecznie będziecie mięli do mnie o
tą jedną sprawę pretensje?
-Jeśli się nie poprawisz... to tak.
-Zaraz, zaraz.... jak to, jeśli się
nie poprawię?
-Kiedyś byłeś inny... przestrzegałeś
zasad, nie spóźniałeś się, i o wiele grzeczniej się
zachowywałeś.
-Przestańcie mi wmawiać że niby się
zmieniłem.
-Bo to prawda Szósty... nie chcę się
z tobą kłócić, ale mógłbyś sobie to przemyśleć.
Rebecca odeszła. Była dzisiaj jakaś
spokojna, co bardzo mnie zdziwiło, już nie krzyczała na mnie, i
nie usiłowała zabić mnie wzrokiem. Cofnąłem się jeszcze tylko
po miecze, i szybko ruszyłem do sali treningowej. Myślałem że
oberwę, bo byłem zmęczony po nieprzespanej nocy, i nie wiedziałem,
jaka będzie reakcja Białego, i Holy, gdy zobaczą że tak źle mi
idzie. Pomyślałem że na pewno dostanę kolejny opierdol, i to znów
za byle co. Włączyłem wszystko, wiedziałem że Rebecca
obserwowała, zresztą jak zawsze podczas moich treningów. Do połowy
sali szło mi dobrze, a później cóż... skończyło się, gdy
oberwałem od tyłu w łeb. Upadłem na ziemię, i nawet już więcej
nie drgnąłem. Usłyszałem, że ktoś biegnie w moją stronę,
kątem oka zobaczyłem Rebeccę wbiegającą do sali treningowej,
zamknąłem oczy, ona ukucnęła przy mnie.
-Szósty... co ci jest?
Nie odezwałem się, ani nie drgnąłem.
Po chwili poczułem usta Rebecci przy swoich, uśmiechnąłem się, i
otworzyłem oczy. Gdy ona to zobaczyła, natychmiast się poderwała,
i zdzieliła mnie w twarz.
-Auu... za co?
-Nie strasz mnie tak! Myślałam, że
coś ci się stało idioto!!
Rebecca ze łzami w oczach wybiegła z
sali. Ja wstałem, podniosłem miecze, stałem jeszcze chwilę w tym
samym miejscu. Po krótkim czasie jednak także wyszedłem, i od razu
ruszyłem do swojego pokoju. Lubiłem tam siedzieć, nikt mi nie
przeszkadzał.... no... prawie nikt. Ale przynajmniej tam nie było
tej zarozumiałej panienki. Tam od razu opadłem na łóżko,
rozejrzałem się powoli, zobaczyłem, że na szafce nie ma tego
złotego naszyjnika. Poderwałem się, i zacząłem go szukać.
Wywaliłem wszystko z szafek na podłogę, ale go nie znalazłem.
-No przecież nie mógł sobie tak po
prostu gdzieś pójść! -powiedziałem sam do siebie. Sprawdziłem
jeszcze pod łóżkiem, ale tam również go nie było, po jakimś
czasie zrezygnowany padłem z powrotem na łóżko.
-Świetnie... najpierw znajduję w
szafce jakiś naszyjnik, którego nigdy wcześniej na oczy nie
widziałem... A teraz on sobie tak po prostu znika. Zapowiada się na
udany dzień, nie ma co...
Oczy same mi się zamykały, i po
chwili zasnąłem.
Jakiś czas później zbudził mnie
głośny alarm. W tym momencie spadłem z łóżka. Westchnąłem
cicho, podniosłem się z ziemi, i podbiegłem do drzwi, przez ten
cały bałagan, który zrobiłem wcześniej. Pobiegłem do
laboratorium. Tam Rebecca wpatrywała się w ekran.
-O co chodzi? -zapytałem obojętnie.
-Jakaś panienka z różowymi włosami
demoluje miasto, i zabija wszystkich, których napotka na drodze.
-Świetnie... ten dzień od rana
zapowiadał się wprost cudnie. A Rex gdzie?
-Tym razem musisz polecieć sam, Rex
źle się czuje... i musi odpoczywać.
-Taa... ale się cieszę.
-Nie poradzisz sobie sam z dziewczyną?
-Nie znasz tej dziewczyny skoro tak
mówisz.
-Nie gadaj, tylko natychmiast tam leć!
Nie ma czasu.
Leniwie wyszedłem z laboratorium,
dotarłem szybko do centrum miasta. Zobaczyłem tę dziewczynę,
stojącą na środku drogi tyłem do mnie.
-Piąta co ci jest? Nudzi ci się?
-No można tak powiedzieć... witaj
Szósty... stęskniłam się.
-No widzisz, ja nie za bardzo, więc
skończmy to szybko, ja cię załatwię, później zgarnie cię
policja, a ja wrócę do Providence, i w końcu się wyśpię.
-Jesteś zbyt pewny siebie... nie
zapominaj, że jestem lepsza od ciebie.
-Pomarzyć zawsze sobie możesz, nie
bronię ci.
-Przyszliśmy tu pogadać, czy raczej
masz zamiar walczyć?
-Zależy...
-Oj przestań w końcu gadać!
Piąta ruszyła w moją stronę i
kopnęła mnie w brzuch. Nie zdążyłem nawet wykonać uniku,
jęknąłem bardzo cicho z bólu i natychmiast padłem na kolana ,
ona stała przede mną.
-Nie musisz się przede mną kłaniać
Szósty.
-I nie mam zamiaru.
-Myślałam, że stać się na
więcej... a ty padasz od razu na ziemię.
-Ten dzień nie jest dla mnie zbyt
udany.
-A może po prostu tracisz formę
kotuś?
-Chciałabyś.
-Możeee... ale to nieistotne, podnoś
się i walcz dalej, bo zrobiło się strasznie nudno.
Podniosłem się powoli z ziemi, i
spojrzałem na nią gniewnym wzrokiem, ona tylko złośliwie się
uśmiechnęła i cofnęła kilka kroków.
-No dalej kotuś, pokaż co potrafisz.
-Dobrze to wiesz.
-Ostatnio się trochę zmieniłeś...
jesteś jakiś dziwny.
-No kurwa, nawet ty mi to mówisz?!
Ludzie wcale się nie zmieniłem, kiedy to w końcu do was dotrze?!
-Ojeej, zdenerwowałeś się? A może
teraz w końcu zaczniesz walczyć.
-Chętnie... jeśli to się wiąże z
urwaniem ci tego durnego, różowego łba.
Usłyszałem jej lekceważący śmiech,
zawsze mnie denerwowała, ale teraz to przegięcie. Wyjąłem miecze,
i podbiegłem do niej rozcinając jej lekko skórę na prawym
ramieniu, i lewym biodrze. Ona odskoczyła szybko, ale i tak zaczęła
krwawić.
-Na reszcie coś się dzieje... a już
bałam się o ciebie.
-Wkurwiasz mnie, i to bardzo.
-No cóż... taka moja natura, a ty
jesteś słodziutki kiedy się denerwujesz.
-Przesadziłaś.
Chciałem ją jeszcze trochę pociąć,
ale złapała mnie za nadgarstek, i wytrąciła z ręki miecz, to
samo z drugą. Kopnęła mnie w twarz, i rzuciła na ziemię.
-Jednak się zawiodłam... nie walczysz
tak dobrze jak kiedyś... sory, ale ja już znikam.
Widziałem kątem oka, leżąc na ziemi
jak Piąta znika między budynkami. Nie sądziłem że pójdzie mi aż
tak źle. Zobaczyłem nad sobą bastion, już wiedziałem że będę
miał przejebane.
No dobra, tych co się w ogóle interesują tym nędznym blogiem zaśmiecającym tylko blogspota, prepraszam że notka jest krótka, ale niestety pewne osoby (Nie pokazuję palcem ) Mnie poganiały... i chciały zabić, i zgwałcić XD. Więc napisałam takie krótkie cuuuuś, mam nadzieję, że nie jest najgorzej, i liczę na to, że się wam chociaż w minimalnym stopniu spodoba... upchnęłam różową królewnę, i jakąś walkę, bo inaczej Meia by mnie zamorrrrdowała... ale cóż... mówi się trudno. To tak właściwie pozdro i DD dla Meii, (tej która groziła mi zamordowaniem XD ) Patrycji, (za to, że w ogóle to gówno czyta, i że mnie tak "motywowała" do napisania tej notki ) Stelli, i Izy (za to że są ze mną ;D xd ) i dzisiejszy bonusik to Kimiko!! (JEEEE tłum szaleje!!! xddd ) Więc nie zanudzam was już dłużej, i wszystkich podziwiam za to, że w ogóle jakimś dziwaaaacznyym cudem dotrwali do końca. Więc żegnajcie, do zobaczenia niebawem, i papa.
Najważniejsze rzeczy są xD: Buzi buzi, nawalanka i pechowy Szósty też xD
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta z utęsknieniem ;)
Dlaczego wszyscy zajebiści autorzy, którzy zajebiście piszą, sądzą, że ich prace to gówno? (Nie licząc mnie, moje prace to gówno, choć przyznam, że czasami cuś mi wyjdzie)Piszesz świetnie, bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Może akcja toczy się za szybko, a raczej chodzi mi o za mało opisów i nie chodzi mi o otoczenie, tylko może bardziej uczucia towarzyszące bohaterowi w poszczególnych sytuacjach? Choć sam nie wiem. >D Opowiadanie zapowiada się ciekawie i z chęcią przeczytam kolejne notki. Informuj mnie na gg - pisałem do Ciebie, lub na moim forum.
OdpowiedzUsuńhttp://www.my-own-world.pun.pl/
Ogólnie tez piszę, a jeśli jakaś tematyka Ci się spodoba, to serdecznie zapraszam do czytania. ^^
Czekam z niecierpliwością na następną notkę.
~Okultysta.
jak moglo nie zabraknac u ciebie Piatej... no i ciekawe co stalo die x lancusxoiem... czytam dalej...
OdpowiedzUsuńNie cierpię przekleństw, ale chyba chciałaś nimi pokazać jak bardzo Szósty ma wszystkiego dość i jak bardzo wszystko go irytuje. Fajnie. Lubię Piątą.
OdpowiedzUsuń