Po kilku tygodniach budynek Providence
został doprowadzony do odpowiedniego stanu. Wszyscy jednak zachowali
czujność i gotowość. Nikt nie wierzył, że to się już
skończyło. Już wszyscy wiedzieli o śmierci Białego, jednak nikt
nie przejął się chociaż w połowie tak bardzo, jak jego najlepszy
przyjaciel. Szósty chciał, aby ciało z szacunkiem zostało
pochowane. Musiał zorganizować wszystko sam, jeśli nie On, nikt by
tego nie zrobił.
Przez ten długi czas atmosfera w
Providence była bardzo napięta. Szósty myślał o pogrzebie
przyjaciela, to znów o zdrowiu ukochanej, która cały czas wymykała
się, aby pracować. Rex usiłował zwrócić na siebie czyjąś
uwagę, a najbardziej właśnie swojego opiekuna, jednak
bezskutecznie. Jego brat nadal leżał nieprzytomny. Obwiniał o to
Piątą, sądził, że gdyby nie Ona, to nigdy by się nie zdarzyło.
Znienawidził ją po prostu. Nie wyobrażał sobie teraz jej i
swojego brata jako pary. Nie potrafił tego przyjąć. Za wszelką
cenę chciał ich rozdzielić, był to cel, który teraz obowiązkowo
chciał osiągnąć. Skłócić Caesara i Piątą, to było jedyne,
czego teraz chciał.
Leżał obecnie w pokoju, smutny i
zmęczony po ciężkich dniach. Nie dość, że było ostatnio bardzo
dużo pracy, to jeszcze dołowała go jedna sprawa. Chciał się
jakoś odstresować. Założył słuchawki na uszy i włączył
muzykę. Przesłuchał kilka piosenek, myślał, że dzięki temu się
odpręży i uspokoi, jednak to tylko pogorszyło sprawę, bardziej
się nakręcił. Po krótkiej chwili rzucił słuchawkami i MP3 na
drugi koniec pokoju. Odwrócił się twarzą do ściany, zamyślając
się głęboko. Był sam w pokoju, więc przynajmniej panowała tu
cisza. Nie wytrzymał tak długo, co chwilę przekręcał się na
boki. W końcu podniósł się, usiadł na skraju łóżka i wyjął
z kieszeni telefon. Wybrał numer Noah i zadzwonił do niego. Nie
odbierał. Nastolatkowi udało się dodzwonić dopiero po czterech
próbach.
-Dlaczego nie odbierałeś? Co się z
Tobą dzieje?! -wyraźnie zdenerwowany, nie mógł już się
opanować, wszystko na około go irytowało.
-Uspokój się, byłem zajęty. O co
chodzi? -zapytał obojętnie.
-Jestem zdenerwowany i jednocześnie
załamany. Możemy się gdzieś spotkać, na przykład... na boisku,
jak zawsze? -wyjaśnił wszystko, po czym zadał pytanie z wielką
nadzieją na pozytywną odpowiedź.
-Jasne, znajdę trochę czasu. Już
wychodzę. Na razie. -stwierdził już z większą chęcią na
rozmowę i się rozłączył. Rex z powrotem schował telefon,
wyszedł z pokoju i skierował się w stronę hangaru. Tam stworzył
swoje mechaniczne skrzydła i wyleciał z bazy. Ruszył szybko w
stronę miejsca spotkania z kolegą. Gdy tam dotarł, Noah czekał
już, siedząc na ławce. Rex podszedł do niego i uśmiechnął się.
-Jak dobrze, że przynajmniej z Tobą
mogę zwyczajnie porozmawiać. -stwierdził dość smutno, mimo
uśmiechu na twarzy.
-Co się znowu dzieje? -zapytał
ciekawsko, rzucając w stronę Rexa piłkę do koszykówki. On szybko
ją złapał.
-W Providence dzieje się coś
dziwnego. Istna masakra. Jakieś wilkopodobne stwory demolują pół
bazy i zabijają Białego. -przedstawił sytuację zdenerwowanym
głosem.
-Że co? Wilkopodobne stwory? Biały
nie żyje? Co tam się działo? -wyraźnie zdziwiony wszystkim, co
mówił Rex.
-Nieważne. Kiedy indziej opowiem
szczegóły. Wszyscy mnie tam teraz mają gdzieś, a jakby tego było
mało, mój braciszek znalazł sobie panienkę. -rzucił po tym piłkę
w stronę kosza, jednak upadła jakieś trzy metry obok. Chłopak
westchnął cicho.
-Ej, to chyba dobrze, że Caesar
znalazł dziewczynę, prawda? -ciągle widoczne na jego twarzy było
zdziwienie. Nie rozumiał do końca, o co chodzi.
-Tylko że ta panienka to Piąta!
-krzyknął spoglądając na niego.
-I co w związku z tym? Co z nią niby
jest nie tak? -w dalszym ciągu nie widział w tym problemu.
-No bo to... to Piąta!! -On z kolei
nie rozumiał, dlaczego Noah nie widzi w tym nic negatywnego.
-Za bardzo przesadzasz. Powinieneś
cieszyć się z tego, że kogoś ma i jest szczęśliwy. -blondwłosy
chłopak wstał i ruszył przed siebie. Podniósł piłkę z ziemi i
sam rzucił do kosza. Trafił idealnie. Znów poszedł po piłkę,
podniósł ją i rzucił Rexowi.
-Co z tego, że ma kogoś? Ona go
zniszczy, zobaczysz. Długo z nią nie wytrzyma. -chwycił piłkę,
jednak poczekał z jej ponownym rzuceniem. Zaczął odbijać nią o
ziemię.
-Wytrzyma, jeśli serio coś do niej
czuje, dadzą radę, jeśli nie, zrozumieją to szybko i zerwą.
-przyznał cicho. Było to proste i logiczne.
-Tak, wiem, ale wolałbym raczej, żeby
im za bardzo nie wyszło. Może trochę pomogę im zrozumieć, że do
siebie nie pasują? -zastanowił się chwilę, spojrzał na Noah i
szeroko się uśmiechnął.
-Dlaczego mam wrażenie, że nic
dobrego z tego nie wyniknie? -skrzyżował ręce przy klatce
piersiowej.
-Nie bądź takim pesymistą, wszystko
pójdzie świetnie, Ona odejdzie, a ja odzyskam brata. -stwierdził
spokojnie, jakby nie było w tym niczego złego.
-A dlaczego tak jej nie lubisz? Co
takiego Ci zrobiła? -zapytał zniecierpliwiony i poirytowany.
-Po prostu nie przepadam za nią i
tyle. Jest denerwująca i zabrała mi mojego brata. -wyraźnie
podkreślił słowo "mojego".
-Przecież nie robi nic złego, może
go naprawdę kocha? Nie możesz zabronić jej być szczęśliwą.
-usiłował przemówić mu do rozsądku, ale to nie było takie
proste. Rex był uparty, zwłaszcza w takich sytuacjach.
-Nie mogę, ale mogę spróbować
zrobić tak, żeby nie czuli się razem szczęśliwi. -przyznał ze
złośliwym uśmiechem.
-Wciąż nie rozumiem. Z tego co wiem,
to przecież niedawno uratowałeś jej życie, prawda? -spytał
podejrzliwie. Rex westchnął.
-Muszę przestać w końcu wszystko Ci
opowiadać. Nieważne. Nie pozwolę na to, żeby Caesar zmarnował
sobie życie z tą debilką. -spoważniał. Uśmiech opuścił jego
twarz, teraz zagościła na niej wściekłość i wyraźna chęć
zniszczenia tego szczęścia, które ponoć panowało między jego
bratem, a Piątą.
-Dobra, nie będę Cię już
powstrzymywał, bo i tak nic nie zdziałam. Tylko żebyś później
nie wyżalał mi się, że tylko pogorszyłeś sprawę, jasne?
-postawił ten warunek całkiem poważnie.
-Okej, okej... nie będę się wyżalał,
bo wszystko pójdzie świetnie. Nie będę miał powodów do smutku,
tylko bardziej do szczęścia. -był bardzo pewny siebie. Rzucił
piłkę do kosza, ale zamiast trafić prosto do niego, piłka prawie
uderzyła w głowę Noah. -Sorki.
-Ok. Nic się nie stało. To tyle, co
miałeś do obgadania? -zapytał już spokojniej, podnosząc piłkę.
-A co? Spieszysz się gdzieś? -był
wyraźnie trochę zdziwiony, przecież niedawno dopiero tu przyszedł.
-Mam trochę nauki, niedługo piszę
testy. Wiesz przecież, że za dwa miesiące koniec roku szkolnego.
Muszę brać się ostro za oceny. -wyjaśnił wszystko.
-Ach, no tak. Dzięki, że znalazłeś
dla mnie chociaż chwilę, spotkamy się jeszcze niedługo? -zapytał
z nadzieją.
-Możliwe, jak się wyrobię i znajdę
wolną chwilę, dam znać. -podszedł do bramy wyjściowej z boiska.
-Spoko, to na razie... -było mu trochę
smutno, że Noah nie ma dla niego czasu, ale wiedział, że ma teraz
wiele innych rzeczy do roboty. Gdy kolega się oddalił. Rex znów
stworzył skrzydła i odleciał. Chciał wrócić do bazy, ale stało
się coś dziwnego, jego skrzydła się nagle rozpadły, a on spadł
z na szczęście niewielkiej wysokości na ziemię. Był lekko
poobijany. Spróbował znów je wygenerować, ale nie dał rady,
rozpadały się przy każdej próbie. Nie rozumiał, o co chodzi.
Chciał już połączyć się z Szóstym i poprosić o pomoc, jednak
tego nie zrobił. Pomyślał, że zacznie się czepiać, będzie miał
pretensje o wychodzenie na miasto bez pytania, i tak dalej. Nie
wiedział co ma robić, panowały nim różnego rodzaju emocje.
Złość, smutek i strach. Postanowił, że przeczeka chwilę i
spróbuje później.
Ostatnio coś mnie naszło, dlatego rozdział jest cały o Rexie, jednak to wcale nie oznacza, że zmienia się cała historia. Głównym bohaterem ciągle jest ten, kto był nim od samego początku. Mam nadzieję, że nie wyszło najgorzej i wszystkim się spodobało. Pozdrawiam i dedykacja dla Stelli, Olci i Circe ;)))
Rozdział superek jak zawsze. Fajnie że Rex taki samotny... Może to dziwne, ale lubię coś takiego xD Dzięki za dedyk ;) Tak na marginesie... Będziesz kontynuowała bloga o Piątej? Proszę...
OdpowiedzUsuńW tej sprawie proszę zwracać się w wiadomościach prywatnych, nie tutaj. Regulamin jest jasny i czytelny, prawda?
UsuńRzadko ktoś czyta regulamin.
UsuńRozdział ciekawy. Żadnych błędów nie zauważyłam.
Dzięki za dedyk. Rozdział genialny. Czy tylko ja mam przeczucie że z tego jego planu nic nie wyjdzie i w dodatku jeszcze mu się za to oberwie? hehe Cały Rex. Naprawdę super. Jeszcze raz dzięki i czekam na next.
OdpowiedzUsuńJa zauważyłem jeden błąd interpunkcyjny, ale nie chce mi się ich wypisywać - jestem niewsypany po późno wróciłem z dyskoteki. Czuje się jakbym miał kaca, choć nie piłem... @_@
OdpowiedzUsuńKurdę, nie wiem czemu, ale... postawa Rexa mogłaby sugerować, że kocha się w Piątej... lub w Cesarze i jest o jedno z tej dwójki zazdrosny. A to, jak nazywa Piąta sprawia, że ta odpada. xD Ale ja zawsze głupie wnioski wysuwam z różnych sytuacji. xD